niedziela, 5 kwietnia 2015

Kolejne kłody, rzucone mi pod nogi przez Los

                 Hej wszystkim! Lilo is back! Na moich dwóch blogach obiecałam, że wyjaśnię to i owo. No to czas brać się do roboty.
      Po pierwsze - szkoła. Niedługo muszę wybierać liceum. Zainteresowało mnie takie, które zachęciło dodatkowymi lekcjami z języka i historii Chin. Drugie, typowo lingwistyczne, z którym przygotowuję się do matury międzynarodowej. Trzeciego jeszcze nie jestem pewna. Mam jeszcze trochę czasu na zastanowienie, więc go wykorzystam.
     Po drugie - egzaminy gimnazjalne. Wiem, wiem, Ci z Was, którzy mają je za sobą, pewnie się ze mnie śmieją. Jednak ja naprawdę wszystko przeżywam (że tak chamsko powiem jak mój wujek) jak żydek komórkę. Cały czas mam wrażenie, że mi się nie uda, że nie dostanę się do żadnego liceum i skończę jak wszystkie moje kuzynki - w gastronomiku albo, jak mój kuzyn - nosząc meble.
       Po trzecie - mój pies, Cookie. Coraz gorzej z jej łapą. W dodatku ostatnio często skomle i trzęsie się podczas snu. Boję się o nią. Kiedy rodzice śpią, pozwalam jej spać ze mną, żeby mieć moje biedactwo przy sobie.
       Po czwarte - potwory. Znów mnie nawiedzają. W snach, na jawie, w autobusie, tramwaju - nawet w domu. Nikomu tego nie mówię... bo i po co? Nie obronią mnie przed samą sobą. Muszę walczyć sama, bo ściągnę ich na dno razem ze mną. Moja mama już i tak po długim czasie znów zaczęła palić. Mam wrażenie, że to przez moje problemy.
       Po piąte - pustka w sercu. Nie wiem dlaczego, więc nie pytajcie. Sama tego nie rozumiem. Ostatnio mam wrażenie, że w moim życiu czegoś ważnego brakuje. Nie wiem tylko czego. Nie potrafię się nawet ekscytować tym, że za chwilę, 6 kwietnia, mam 16 urodziny. Mama rano wstaje, żeby upiec mi tort, do którego sama ulepiłam ozdoby z masy marcepanowej. Nie są może pierwszej klasy, ale i tak jestem z nich nawet dumna.
       Moja terapeutka kazała mi założyć zeszyt, w którym będę zapisywać wszystkie dobre rzeczy, które dzieją się wokół mnie. Na razie jest tych wpisów ile? Trzy? Jak na ok. miesiąc to i tak więcej niż się spodziewałam. Dodatkowo zmienili mi leki i jestem senna. Potrafię wstać o trzynastej, a później jeszcze w dzień dosypiać, mimo iż poszłam spać o dziewiętnastej - dwudziestej. Ma-sa-kra!

             A co u Was? Jak leci? Mam nadzieję, że dobrze. Ja lecę.

                                                                                                   Kocham, całuję i tulę! Wasza Lilo <3